Kilka tygodni temu, przed naszym wyjazdem nad Bałtyk, szukałam ciekawych miejsc do zwiedzania i poradziłam się wujka Googla. Oprócz kilku cennnych rad i pomysłów znalazłam też wiele negatywnych opinii i wręcz głupich tekstów na temat tego jakie to wakacje z dzieckiem są męczące, bez sensu i uwaga… podobno to czysta głupota i egoizm ze strony rodziców! Nie mogłam przejść obojętnie obok tych ‚perełek’ i zdecydowałam się omowić jak to wygląda w praktyce, bo co jak co ale jesteśmy w tym temacie dosyć doświadczeni.
Pierwsze urodziny Milla spędzała w Nowym Jorku, do którego udaliśmy się po dwóch tygodniach wylegiwania się na piaszczystych plażach Florydy. Wcześniej krótkie wycieczki do Irlandii i Hiszpanii oraz dość intensywne zwiedzanie północnej Anglii. Były ze dwa weekendy w zatłoczonym i tętniącym życiem Londynie, pare wyskoków nad Bałtyk i do naszej ukochanej Warszawy. Potem kilkutygodniowa wyprawa do Azji, gdzie zaliczyliśmy Tajlandię, Malezję i Singapur. Nie licząc bardzo częstych wizyt w Polsce, w naszym rodzinnym mieście, których mamy na liczniku około dziesięciu. Ani razu nie spotkało nas nic złego, a raczej zaskakiwani byliśmy pozytywnymi przygodami i zdarzeniami. Wakacje z dzieckiem zawsze będą inne niż te ‚przed’ – w parze lub w pojedynkę, ale wcale nie muszą być ‚męczarnią’ ani dla dziecka, ani dla rodziców (tak jak to przeczytałam na wyżej wspomnianym forum!).
Podróż
Kiedyś nie przeszkadzała nam jazda na stojąco w zatłoczonym pociągu, a opóźniony o kilka godzin samolot nie robił na nas większego wrażenia. Podróżując w dłuższą trasę samochodem nie robiliśmy żadnych przystanków, chcąc dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Teraz wszystko wygląda inaczej. Wybierając środki transportu i połączenia największą uwagę zwracamy na jak najszybsze ale też najbardziej komofortowe rozwiązania pod względem Milli. Jeśli chodzi o pociągi i autobusy wybieramy możliwie najkrótsze trasy, jadąc samochodem robimy przystanki dosyć często, a gdy w grę wchodzą dłuższe trasy samolotowe stawiamy jednak na te lepsze linie lotnicze (tak na przykład było kiedy lecieliśmy do USA i do AZJI). To komfort dziecka jest teraz dla nas najważniejszy, a zabierając ze sobą do bagażu podręcznego tony gadżetów, zapasowych ubranek i zabawek zapewniamy sobie psychiczny komfort, że nawet podczas kryzysowych sytuacji damy radę. Publiczne środki transportu to zawsze świetna frajda (a liczenie krówek na pastwiskach to ekstra bonus!), w aucie często posiłkujemy się tabletem, a w samolocie musimy wykazać się naszą kreatywnością jeśli chodzi o wymyślanie coraz to nowych atrakcji i zajęć. Bardzo irytują mnie komentarze ludzi na temat nieswoich dzieci, typu ‚…łojezuuuuu męczą to dziecko i tak je wszędzie ze sobą targają!’. Helołłłłł! Każdy rodzic ma swój rozum i doskonale zna swą pociechę, więc na pewno nie zabrałby dziecka cierpiącego na chorobę lokomocyjną na dwumiesięczny road trip po Europie!
Zwiedzanie
Kiedy jeszcze jako para wyjeżdżaliśmy do danego miasta, nawet tylko na 2-3 dni, nasz grafik był bardzo napięty. Wstawaliśmy dosyć rano i od razu po szybkim śniadaniu wyruszaliśmy w teren, nie omijając żadnej większej atrakcji. Długie kolejki nas nie przerażały, chcieliśmy zobaczyć i przeżyć możliwie jak najwięcej. A teraz? Nasze podejście jest zupełnie inne! Wybierając miejsca na wakacje z dzieckiem naszym priorytetem są udogodnienia dla rodzin z dziećmi na jakie możemy liczyć. Place zabaw, atrakcje dla najmłodszych, czy do danego miejsca można dotrzeć wózkiem, itp. Nie rozpaczamy kiedy nie uda nam się zaliczyć jakiegoś muzeum czy zwiedzić kolejnego zamku. Czerpiemy przyjemność z przebywania w danym miejscu, obserwujemy jego mieszkańców i zwiedzamy to co nam wygodnie, bez spiny żeby wszystko odhaczyć z listy. Pełna sielanka i komfort dla całej rodziny! W końcu podróżowanie powinno być przyjemnością a nie obowiązkiem! Zresztą nie oszukujmy się – te największe atrakcje turystyczne na świecie już od dawna przystosowane są dla rodzin z dzieciakami, nawet tymi najmłodszymi.
Interakcja z otoczeniem
Zawsze byliśmy z Szymonem otwarci na świat, a biegła znajomość angielskiego nam w tym zdecydowanie pomagała, jednak oprócz grzecznościowych zwrotów raczej nie wchodziliśmy w większe interakcje ani z tubylcami, ani z innymi turystami w danym miejscu. Teraz wszystko się zmieniło – dzięki Milli. Mało kto przechodzi koło nas obojętnie, ludzie zawsze ją zaczepiają, zagadują, chcą się bawić – dzięki czemu mamy możliwość na pogawędki i poznawanie ciekawych ludzi z całego świata (wspominałam o tym kiedyś TUTAJ). Ostatnio jadąc pociągiem z Władysławowa do Gdyni przez przypadek usiedliśmy z trzema Anglikami i po wymianie kilku zdań byli tak zauroczeni Milką, że przez pół podróży śpiewali jej na cały przedział przedszkolne piosenki po angielsku. Mała miała ubaw po pachy, a my pokazaliśmy obcokrajowcom, że nawet w zatłoczonych polskichy pociągach może być ciekawie:) Floryda i Tajlandia były pod tym względem rekordowe – Milla była tam tak ‚popularna’, że pod koniec pobytu w obydwu tych miejscach w pewnym sensie odczuwaliśmy ulgę:-)
Zdrowie i bezpieczeństwo
‚A jeśli podczas wakacji coś się stanie…?’ to pytanie/wątpliwość spędzająca sen z powiek niejednemu rodzicowi i przyznam szczerze, że mi też często chodzi po głowie. ALE…nieszczęśliwe wypadki mogą zdarzyć się zawsze i wszędzie: nawet podczas zabawy w domu czy wizyty w osiedlowym sklepiku! Warto zabezpieczyć się na wypadek przykrych zdarzeń, aby mieć świadomość, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy aby się przed takimi uchronić. My zawsze mamy zapewnione ubezpieczenie turystyczne (na wypadek pobytu w szpitalu), przed wyjazdami w egzotyczne kraje się szczepimy, a podstawowa apteczka jest z nami zawsze i wszędzie – w podręcznym bagażu. Podczas podróży po Europie zabezpiecza nas Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego EKUZ, którą wyrabia się za darmo – bardzo polecam! Uważam, że jeśli zachowamy zdrowy rozsądek (unikając terenów zagrożonych konfliktami zbrojnymi lub chorobami tropikalnymi) oraz będziemy przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa i higieny nie będziemy narażać swojej rodziny na tragedię. Przezorny i trzeźwo myślący – zawsze ubezpieczony! Amen.
Niektórzy rodzice traktują wakacje z dzieckiem jako zło konieczne i przez kilka pierwszych lat unikają podróży jak ognia, czego ja zupełnie nie rozumiem! Patrząc na szczęśliwą buźkę Milki podczas każdej naszej podróży tylko utwierdzamy się w przekonaniu, że pokazując jej świat robimy właściwą rzecz. Jestem pewna, że owocuje to również w naszym codziennym życiu, bo widzę jaka nasza córeczka jest otwarta na ludzi i żądna wrażeń. Wakacje z dzieckiem są zupełnie inne niż te ‘przed’, nasze potrzeby przeważnie schodzą na drugi plan, ale naprawdę SIĘ DA i może być super! Wystarczą dobre rozeznanie i organizacja, oraz trochę kompromisów z naszej strony, ale naprawdę warto!