W Stanach jesteśmy dopiero niecałe dwa tygodnie, a już udało mi się zauważyć pewną prawidłowość. I nie wiem czy się śmiać czy płakać:-)
SYTUACJA NR 1
Para Rosjan, po 50-tce. Jedziemy windą hotelową, wracamy z plaży taszkając koc, ręczniki i parasol. Milla się do nich śmieje, wyciąga rączki, gada coś po swojemu. Pani do pana po rosyjsku, nieco zbulwersowana (tłumaczę to co udało nam się zrozumieć): „ale słodka, ale jaka malutka! Po co oni ją zabierają na plażę i tak męczą, przecież ona jest na to za mała?!”
SYTUACJA NR 2
Para Amerykanów, wiek po 50-tce. Siedzimy w knajpie sushi, pani kelnerka przynosi nasze dania. Milla zaczyna wcinać (oczywiście dajemy jej tylko sushi z awokado i ogórkiem, to z surową rybą jest tylko dla nas!), a szanowny pan Amerykanin tonem co najmniej zniesmaczonym „ona jest przecież za mała, żeby jeść sushi, DON’T YOU THINK?!”… No, I don’t:)
SYTUACJA NR 3
Tym razem strasza pani (ok. 80-tki), również Amerykanka. Stoimy przed muzeum, ładujemy się do samochodu bo zaraz odjazd. Ja trzymam Millę na rękach dając jej wodę, Szymon wkłada coś do bagażnika. Owa pani wysiada z samochodu obok i dosyć głośno i bardzo pouczającym tonem mówi „Wsadźcie to dziecko do fotelika, ona nie powinna jeździć na kolanach!”…
PODUSMOWANIE/MORAŁ:
Nie chcę generalizować, ale… to nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie obcy ludzie chcieliby wychowywać Twoje dziecko:))) Ja wiem, że te wszystkie komentarze i teksty to raczej z troski o Millę, ale to my jesteśmy jej rodzicami i my wiemy co dla niej najlepsze. Przecież nigdy w życiu nie trzymalibyśmy jej na plaży niewiadomo ile godzin, nie dalibyśmy jej do jedzenia surowej ryby czy teź nie pozwolilibyśmy jej jechać autem niezapiętej w foteliku. Także relax….take it easy people!
Pozdrawiam
Iwona