Odkąd tylko okazało się, że księżna Kate jest w ciąży po raz trzeci, masa Brytyjczyków oraz miłośników rodziny królewskiej na całym świecie zaczęła wyczekiwać szczęśliwego rozwiązania. Nic więc dziwnego, że po ogłoszeniu radosnej nowiny narodzin chłopca o imieniu Louis Arthur Charles, świat trochę ‚oszalał’. Dwa tygodnie temu, pod szpitalem położniczym zgromadziły się wszystkie media, czekając by poznać najmłodszego potomka książecej pary. Chwilę przed godziną 18-stą w drzwiach szpitala pojawili się książę William oraz Kate trzymająca w rękach małego chłopca. Zaledwie 7 godzin po porodzie, wyglądała ona pięknie, świeżo i kwitnąco. W pełnym makijażu i z nienagannie ułożonymi włosami uśmiechała się do tłumu, ochoczo wszystkim machając. Po krótkim ‚wystąpieniu’, ekspresowych zdjęciach fotoreporterów i kilku uśmiechach szczęśliwa rodzina wróciła spokojnie do szpitala, a w internetach… oczywiście zawrzało.
Księżna Kate została skrytykowana za prezentowanie ‚nierealistycznego wizerunku’ kobiety po porodzie. Padło wiele zarzutów, że żadna ‚normalna’ mama nie wygląda tak perfekcyjnie, a jedyne na czym jej w tym czasie zależy to zdrowie maleństwa, nie ładna fryzura czy odpowiedni odcień szminki. Kolejnym argumentem był fakt, że nie wszystkie kobiety mają do dyspozycji sztab ludzi, dbających o ich urodę i stylizację. Sporo kobiet odebrało to jako wywieranie na nich presji bycia perfekcyjną nawet 5 minut po urodzeniu dziecka. Czy ja zgadzam się z tymi zarzutami? Już Wam wszystko wyjaśniam…
Po pierwsze księżna Kate nie miała raczej wyboru, gdyż etykieta królewska wymagała od niej takiego wystąpienia. To przecież logiczne, że nie mogła pojawić się pod szpitalem w tłustych włosach i zaplamionej koszuli nocnej. Po drugie, bez przesady – Kate nie założyła przecież miniówki, butów na 20cm koturnie, a jej makijaż nie był wyzywający. Patrząc na te słynne już zdjęcia, widzę szczęśliwą ale i trochę zmęczoną kobietę, w naturalnym makijażu i skromnej sukience, tulącą swoje nowonarodzone dziecko. Po trzecie – nie uważam, że Kate chciała w jakikolwiek sposób narzucić, że standardem powinno być, aby każda mama od razu po porodzie wyglądała jak z żurnala!
Wszystkie wiemy, że poród to niezbyt przyjemne (pod względem fizycznym) doświadczenie. Niektórzy porównują wysiłek kobiety podczas porodu naturalnego, do wysiłku maratończyka podczas biegu. Wszystkie myślimy wtedy o tym, aby obeszło się bez komplikacji i modlimy się o szczęśliwe rozwiązanie, a brak makijażu czy wygniecione spodnie nie robią na nas wrażenia. Niektóre z nas dbają o nieskazitelny make up i piękny strój od razu, niektórym wcale na tym nie zależy. Czy ja chciałabym, aby sztab fryzjerów, makijażystów i stylistów towarzyszył mi kilka godzin po porodzie, po to abym wyglądała pięknie i świeżo? Nie. Czy chciałabym, aby mój pociążowy brzuszek był komentowany w mediach społecznościowych na całym świecie? Nie. Czy chciałabym kilka godzin po urodzeniu dziecka być w centrum uwagi całego świata i pozować przed tłumem paparazzich? Nie. Czy według mnie chciała tego księżna Kate? Nie.
Uważam się za szczęściarę, że w przeciwieństwie do Kate Middleton, kilka godzin po narodzinach moich córek, nie musiałem myśleć o niczym innym niż tylko o nich. Nie w głowie mi były perfekcyjne makijaże, ładne fryzury, a tymbardziej Nie musiałem się martwić o to, jak ludzie osądzą, jak wyglądam, pomimo faktu, że właśnie urodziłam. Absolutnie nie zazdroszczę Kate jej przywilejów w postaci sztabu ludzi pomagających jej w kuluarach. Właściwie to wręcz przeciwnie – jest mi jej nawet trochę szkoda, że zamiast spokojnie cieszyć się chwilą, musiała ‚wystąpić’ przed tłumami i mediami z całego świata.
Jestem ciekawa Waszej opinii na ten temat? Czy chociaż przez chwilę poczułyście, że taki ‚wizreunek’ jest zbyt perfekcyjny, i że wywiera on niepotrzebną presję na nas kobietach? Koniecznie dajcie mi znać proszę!