Nowy Jork jest światowym centrum finansów, mody, muzyki, architektury, sztuki i popkultury. Frank Sinatra w jednej ze swoich piosenek śpiewał ‚I want to wake up, in a city that never sleeps…’ i miał absolutną rację, jeśli chodzi o tę metropolię. Nowy Jork jest zdecydowanie jedyny w swoim rodzaju, tam na każdym kroku można napotkać na coś interesującego, niezwykłego lub zwyczajnie pięknego. Wszyscy znają go z dziesiątek filmów, seriali czy też zdjęć, i wielu marzy aby go odwiedzić chociaż raz. Tak było i ze mną… miałam w głowie ten wyidealizowany obrazek Wielkiego Jabłka, myślałam, że zakocham się w nim od pierwszego wejrzenia, zachwycę i nie będę chciała stamtąd wyjeżdżać! Ale tak się nie stało!
W Nowym Jorku byliśmy w marcu tego roku. Spędziliśmy tam tydzień i na pewno nabraliśmy smaku na więcej! Miasto naprawdę robi piorunujące wrażenie, ale ja czułam się tam jednocześnie zachwycona i przytłoczona, podekscytowana i przybita, oczarowana i trochę przerażona. Ci, którzy twierdzą, że NYC jest fantastycznym miejscem, ktorego nie da się rozgryźć w kilka dni mają absolutną rację. Na pewno tam niedługo wrócimy (mam nadzieję, że tym razem na dłużej) ale naszą pierwszą wizytę zaliczam do średnio udanych. W sporej mierze była to moja wina, ale zobaczcie sami… kilka słów o tym, dlaczego nie podobało mi się w Nowym Jorku…
1. Hotel przy samym Times Square? Broń Cię Panie Boże! – Jaki czort mnie podkusił, to nie wiem do tej pory. Myślałam, że skoro to w centrum Manhattanu, to uda nam się poczuć klimat tego miasta. Te ‚światełka’ tak pięknie wyglądały w telewizji, więc myślałam, że na żywo jest jeszcze ładniej… Nic bardziej mylnego! Dzikie tłumy turystów, hałas i kiczowate neony – to wszystko! Na pewno warto się tam przejść, zobaczyć, ale mieszkać w pobliżu? Nie polecam.
2. Było zimno. Było bardzo zimno, wręcz piździło jak w Kieleckim! Jako jeden z największych zmarźluchów na świecie, powinnam była wiedzieć, że ciepło nie będzie, ale tego że będzie aż tak zimno się nie spodziewałam! Nie wiem czy czy to dlatego, że mieszkając w Anglii już się odzwyczaiłam od mroźnych zim, a może fakt, że przed Nowym Jorkiem wygrzewaliśmy się na florydzkich plażach przez dwa tygodnie, ale zwiedzanie w takiej aurze nie było zbyt wielką przyjemnością. Nie wspominając już o tym, że ‚bezlistny’ Central Park wyglądał gorzej, niż mój pobliski, mały skwerek. Jednym słowem – jeśli nie lubicie zimna, tak jak ja, odłóżcie zwiedzanie Nowego Jorku na te cieplejsze miesiące.
3. Brudne i dziurawe ulice. I tutaj znowu wina tego wyidealizowanego obrazu Nowego Jorku z TV i Internetu… W głowie mi się ubzdurało, że skoro to jedno z większych i bardziej rozwiniętych miast na świecie to musi być czysto i nienagannie. A to przecież logiczne, że im więcej ludzi gdzieś mieszka, tym więcej ‚bałaganu’ tam będzie.
4. Zbyt wiele turystycznych miejsc! Bardzo chciałam ‚liznąć’ tego nowojorskiejo świata, zobaczyć jak żyją rodowici Nowojorczycy, ale jak ja miałam to zrobić, skoro ciągle przebywaliśmy w typowo turystycznych miejscach?! O ja głupia… Następnym razem, na pewno zrobię lepsze rozeznanie i udamy się w te ‚nieodkryte’ i rzadziej odwiedzane miejscówki. Mam nadzieję, że chociaż przez chwilę poczuję się jak Carrie Bradshaw:-)
5. Mieliśmy zdecydowanie za mało czasu! Nowy Jork to wielka, ale też bardzo różnorodna metropolia i żeby dobrze się w niej odnaleźć, poczuć ten klimat, trzeba tam pobyć trochę dłużej i ‚wtopić się’ w tłumy nowojorczyków. Jest tyle rzeczy do obejrzenia i doświadczenia, że dech zapiera w piersiach! Teraz, jak już zobaczyliśmy ‚podstawowe’ punkty, musimy zabrać się za tą bardziej ‚prawdziwą’ część miasta.
Dobra, ponarzekałam trochę i mi ulżyło:) Nowy Jork to cudowne miasto, które biję taką dziwnie pozytywną energią, tylko wizytę tam trzeba zaplanować trochę lepiej, niż zrobiliśmy to my. Ale… przynajmniej zdjęcia mamy ładne:) A Wy – chcielibyście się tam wybrać? Może już byliście i macie podobne doświadczenia jak my?