Każda mama zamartwia się o swoje dzieci, to bardzo naturalne i nie muszę chyba tego mówić na głos. Pierwsze lęki pojawią się już na etapie ciąży, następnie mamy wiele rozterek w wieku niemowlęcym naszych pociech, a potem martwimy się już chyba cały czas…:) Kiedyś myślałam, że ‚ja taka nie będę’ – chciałam być wyluzowaną mamuśką, której nic nie stresuje, a wychowywanie dzieciaków to dla niej bułka z masłem. Ale już po narodzinach Milli, życie zweryfikowało moje plany i okazało się, że tak się po prostu nie da!
O co my-mamy martwimy się najczęściej? Czy aby dzieci nie są za chłodno ubrane, czy kurtka, w którą mają na sobie nie jest zbyt cienka, i czy nie skończy się to przeziębieniem? Czy spodoba im się w przedszkolu lub szkole – czy będą mieć fajnych kolegów i dobre nauczycielki? Czy będą zdrowe – czy nic złego nie stanie im się podczas szkolnej wycieczki, lub na placu zabaw?… Mogłabym tak wymieniać i wymieniać w nieskończoność. Założę się, że Wy macie podobnie?
Czasami chciałabym potrafić wrzucić totalnie na luz. Nie myśleć ciągle o czyhających niebezpieczeństwach, o tym, czy aby na pewno zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby nasze dzieci były zdrowe i szczęśliwe. I choć staram się martwić jak najmniej, to wiem, że nie da się tego nie robić wcale. Rodzice mają to chyba we krwi – zapisane w genach, i nigdy się tego nie ‚pozbędziemy’ na 100%. Sztuką jest natomiast martwić się tak, aby przy tym nie zwariować…
Najważniejsze według mnie to martwić się tylko tymi naprawdę ważnymi rzeczami, nie głupotami, na które często nie mamy nawet żadnego wpływu. U nas sprawdza się dobra organizacja i rozsądne planowanie. Kiedy wiem ‚na czym stoję’ czuję się dużo pewniej i bezpieczniej – ta zasada sprawdza się również w rodzicielstwie. Wybierając bezpieczne trasy na spacer czy przejażdżkę rowerem, planując zdrowe i pełnowartościowe posiłki, ucząc moje córeczki, że zawsze mogą na nas liczyć – właśnie takie rzeczy sprawiają, że zamartwiam się o wiele mniej.
Ubezpieczyć na ‚zaś’ można się na wiele sposobów – pakując do torby dodatkowy sweter, czy nieprzemakalną kurtkę; dbając o zdrową dietę i dobrą suplementację dla całej rodziny; czy też budując poczucie wartości u naszych dzieciaków od samego początku. Dodatkowo – możemy wybrać najlepsze ubezpieczenie dla naszych dzieci – zabezpieczając się tym samym na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń. Jeśli los postanowi zrobić nam jakiegoś psikusa, będziemy mieć środki na rozwiązanie problemu.
Wykupienie przez nas ubezpieczenia NNW Twoje Dziecko (od Avivy) było jednym z lepszych sposobów, aby przełożyć naszą rodzicielską troskę na działanie. Dzięki tej decyzji możemy teraz spać o wiele spokojniej! Świadomość, że możemy liczyć na pomoc, gdy stanie się coś niedobrego sprawia, że razem z Szymonem czujemy się znacznie bardziej komfortowo. I chyba o to w tym całym rodzicielstwie chodzi?:)
Co dla nas było najważniejsze, to fakt, że ubezpieczenie to działa na całym świecie i przez cały rok, również w wakacje. W szkole, w domu, podczas ferii, na zajęciach pozalekcyjnych czy tych sportowych – dosłownie wszędzie! Lepszego rozwiązania nie moglibyśmy sobie nawet wyobrazić! Po drugie – wykupienie i płatność w 100% zrealizowaliśmy online, nie wychodząc nawet z domu! Po trzecie, w ubezpieczeniu tym nie ma żadnego wykluczenia odnośnie Koronawirusa, co w dzisiejszych czasach jest zdecydowanie kluczowe, a niestety omijane przez konkurencyjne marki. Dodatkowym atutem jest możliwość zarządzania ubezpieczenia przez serwis MojaAviva – często z tego korzystam, dzięki czemu mam wgląd do nawet najmniejszych szczegółów. To co… przekonałam Was już?:)
Partnerem wpisu jest Aviva.