Już Wam chyba kiedyś wspominałam, że jestem bardzo sentymentalna? Uwielbiam wracać myślami do mojego dzieciństwa, które było bardzo szczęśliwe. Czytając ostatnio tekst o hitach muzycznych z lat 90-tych, zaczęłam rozpamiętywać jakie to były cudowne czasy! Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a kiedy doszłam do momentu, w którym Aga przyznaje się, że do tej pory zna słowa piosenek Bohdana Smolenia to aż oplułam monitor ze śmiechu, dlatego że ja mam dokładnie to samo! DJ Bobo, Whitney Huston i The Kelly Family… oni to wtedy mieli moc! Wpis Agnieszki sprawił mi tyle radości, że sama postanowiłam cofnąć się w czasie i powspominać zabawy z mojego dzieciństwa, które wtedy były na topie…
Urodziłam się w 1986 roku, więc dorastałam w czasach, w których nie było fejsbuka, przed telewizorem siadało się tylko sporadycznie, a karteczki, które się wtedy kolekcjonowało, miały wartość większą niż same pieniądze. Dodatkowo całe życie mieszkałam w bloku, dzięki czemu bardzo dobrze znaliśmy się ze wszystkimi sąsiadami, byli dla mnie trochę jak drugie rodzeństwo. Całymi dniami bawiliśmy się na na dworku, do tej pory doskonale pamiętam zapach świeżego powietrza i szelest ortalionowo-kreszowych dresików moich, i moich ziomków:-)
Zdecydowanie byliśmy dziećmi podwórka. Obce były nam telefony komórkowe, a i tak zawsze wiedzieliśmy jak się znaleźć. Prawie nikt nie miał komputera, a i tak potrafiliśmy sobie wymyślić mnóstwo atrakcji. Nasza wyobraźnia nie miała granic. Często jeździliśmy na rowerach, wspinaliśmy się po drzewach lub zwisaliśmy z trzepaków. Ja jednak najbardziej zapamiętałam te zabawy i zajęcia, które sprawiały mi najwięcej frajdy i które pochłaniały mnie w stu procentach. Przedstawiam Wam cudowne lata 90-te, czyli zabawy z mojego dzieciństwa…
Gra w gumę i skakankę – która dziewczynka (chociaż chłopcy też grali dosyć często!) nie pamięta gry w gumę?! Polskie, dziesiątki, kokarda czy trójkąt to tylko niektóre techniki tego super sportu! Pod blokami i w szkołach organizowane były nawet mini-zawody, a skakanie sprawiało każdemu mnóstwo radości. Ja grałam nawet w zimie… na klatce schodowej , a jeśli brakowało nam trzeciej osoby, to guma była przywiązywana do kaloryfera… to były czasy! Skakanka to wcale nie mniejsza przyjemność! Lajkonik, krzyżak, żabka, ewentualnie sznur – do wyboru, do koloru. Największym obciachem była SKUCHA, czyli moment, w którym ktoś …skusił, hahaha.
Chowany i podchody – ‚Pałka, zapałka dwa kije, kto się nie schowa ten kryje! Najlepiej grało się wieczorem, po ciemku. Dreszczyk emocji i lekki strach sięgały wtedy zenitu. Prześcigaliśmy się w pomysłach na kryjówki, i tylko nieliczni potrafili świetnie kamuflować się przed szukającymi. Umownym hasłem na przerwanie zabawy w chowanego z jakiegoś nagłego powodu były u nas ‚STUGARY, stłuczone gary!’, natomiast przy wybieraniu drużyn do podchodów zawsze byly kłótnie, a tekst ‚nie mamy szans’ był powtarzany co jakieś 30 sekund.
Sekrety – Tutaj prym zdecydowanie wiodły dziewczyny, szczególnie te we wczesnym wieku nastoletnim. Sekrety to nic innego jak dołki w ziemi z włożonymi do nich skarbami, takimi jak: liściki, szyszki, kwiatki, liście z drzew. Przykrywało się je stłuczonymi szkiełkami i zasypywało ziemią. Do tej pory nie wiem czemu to miało służyć, ale podnieta była niezła;-)
Dwa ognie – za czasów podstawówki, w lecie i na wiosnę, graliśmy prawie codziennie. Potrzebna była piłka, kawałek kredy do oznaczenia linii i dwie drużyny. Zabawy co nie miara oraz wiele siniaków na całym ciele. My graliśmy na ulicy z boku bloku, i za każdym razem kiedy jechał jakiś samochód musieliśmy się rozbiegać. Nie mogę uwierzyć, że obyło się bez żadnych kolizji z naszym udziałem;-) Najlepszą pozycją w grze była tzn. Matka, a gdy któryś z kolegów za bardzo wczuwał się w rolę i rzucał piłką zbyt mocno, padał wtedy tekst ‚nie na chama, nie napalaj się tak!!’
Karteczki z notesików – to był dopiero szał! W szkołach były one nieoficjalną walutą i niezłym szpanem. Już od najmłodszych lat miałam chyba duszę kolekcjonerki, bo zestaw karteczek miałam całkiem pokaźny. Zapachowe, z motywem Króla Lwa, z księżniczkami czy też ze zwierzakami – było ich tyle, że nie sposób wszystkich spamiętać. Najlepszym sposobem na ich przechowywanie były albumy na zdjęcia. Wymiana karteczkami przybierała czasami bardzo poważną formę biznesową, chcąc zrobić dobrego „deal’a” człowiek musiał się często dużo nanegocjować! Podsumowując: miałeś dużo niespotykanych karteczek – byłeś kozak!
Złote myśli – królowały one wśród dziewcząt, i były tajemniczymi zeszytami, z zagiętymi rogami kartek, zawierającymi sekrety. Jeśli ktoś dawał Ci się WPISAĆ to musiałaś odpowiedzieć na dosyć osobiste pytania dotyczące Twojej sympatii, antypatii (hahaha), ulubionego filmu, ulubionej pory roku, przedmiotu szkolnego, itp. Zeszyt taki był zawsze pomysłowo ‚przystrojony’ – z wieloma naklejkami, ścinkami z gazet, a w wersji glamour – nawet z brokatem;-))) W moich Złotych Myślach najczęstszymi odpowiedziami były: Pamela Anderson i Leonardo DiCaprio jako ulubieni aktorzy (były to czasy „Słonecznego Patrolu” i „Titanica”), oraz ‚nie powiem, wstydzę się’ – na pytanie o sympatię.
Gra w karty na kocu – często zaczynała się planami organizacyjnymi: kto wynosi koc, kto ‚piciu’ i kto karty. Kenty, makao, piątkowy dureń, wojna, pan, ku-ku, wyścig… i ta adrenalina! Nie obyło się oczywiście bez kłótni i szachrajstw. W przerwach, podczas tasowania i rozdań, popijaliśmy herbatę z plastikowych butelek i zajadaliśmy się kanapkami i słodyczami. Doskonała rozrywka dla całego osiedla!
Lata 90-te były wyjątkowe, zawsze będę wspominać je z łezką w oku. Miałam duże szczęście, że mogłam to wszystko przeżyć i doświadczyć, bo dziś jest na pewno inaczej. Wtedy dzień kończył się zbyt szybko, ciągle brakowało czasu na zabawę, a jedynym problemem mogła być mama wołająca z okna ‚wracaj do domu, bo już późno!’ Trochę żałuję, że Milla pewnie nie pozna większości zabaw z mojego dzieciństwa, ale… jako taką namiastkę założyłam jej pamietnik! Jak na razie wpisały jej się tylko babcie i jedna kuzynka, ale powolutku, powolutku i zanim podrośnie będzie miała super pamiątkę.
A teraz Wasza kolej – przyznajcie się, jakie gry i zabawy królowały na Waszych podwókach w tamtych czasach? Pozdrawiam!
P.S. Tak, tak – ta blondynka na zdjęciach to ja:-)