Ciemne strony macierzyństwa

ciemne strony macierzynstwa

Macierzyństwo to jedna z najwspanialszych przygód jakie mnie w życiu spotkały, na serio! Bycie matką to niesamowita radość i cudowne doświadczenie. Te pachnące małe stópki, pierwsze uśmiechy, pierwsze słowa i “osiągnięcia” malucha. Wszystko to sprawia, że pewnie jak każda mama, czuję się spełniona i bardzo szczęśliwa. Do narzekania na macierzyństwo trochę mi daleko –  nieprzespanych nocy doświadczyłam tylko dwie (więc to chyba niezły wynik jak na 2-letni staż), nigdy nie mieliśmy z Millą żadnych kłopotów zdrowotnych ani większych “wychowawczych”. Bycie mamą to dla mnie wielki przywilej i pewnego rodzaju dar od losu. Ale jest kilka takich aspektów rodzicielstwa, które mnie czasem “paraliżują”. Sprawiają, że z sentymentem wspominam czasy ‘sprzed dziecka’ i za nimi tęsknie. I wcale nie mówię o zmęczeniu, przysłowiowym piciu zimnej kawy czy wiecznym artystycznym nieładzie w domu, bo te rzeczy to tylko pikuś przy moich przemyśleniach! Oto ciemne strony macierzyństwa – mojego… ale powiedz proszę, że zgadzasz się ze mną chociaż w jednej kwestii, żebym nie czuła się jak jakaś wyrodna matka!

ciemne strony macierzynstwa

ciemne strony macierzynstwa

ciemne strony macierzynstwa

Mnóstwo obaw i ciągły strach

Przez pierwsze dwa tygodnie życia Mili każdej nocy czuwaliśmy nad nią na zmianę z Szymonem, sprawdzając czy oddycha. Wprawdzie mieliśmy monitor oddechu, ale bardziej nas on stresował niż pomagał, dlatego  wprowadziliśmy w życie te ‘dyżury’. Po którejs z kolei nocy, wycieńczona i z buzującymi hormonami, rozpłakałam się na jego ramieniu tłumacząc jak bardzo się martwię o tą naszą kruszynkę. O to czy będzie zdrowa, szczęśliwa, czy nikt jej nie skrzywdzi. Wtedy on, ze stoickim spokojem spojrzał mi prosto w oczy i rzekł ‘Iwonko, takie zmartwienia będą nam towarzyszyć już do końca życia’… I wtedy, dokładnie w tamtym momencie TO zrozumiałam – bycie rodzicem to wielka odpowiedzialność! Niby wiedziałam o tym wcześniej, ale co to tak naprawdę oznacza przekonałam się dopiero w praktyce! Miłość, jaką jest przepełnione Twoje serce, która sprawia że gdy tulisz swoje dziecko staje Ci ze szczęścia gula w gardle, to nie są same przyjemności. Wydaję mi się, że zamartwianie się na zapas jest wpisane w tę piękną drogę życiową, a nam rodzicom nie pozostaje nic innego jak tylko się z tym pogodzić i wyluzować kiedy to tylko możliwe.

Notoryczny brak czasu

Każdy młody rodzic, prawie jak mantrę, powtarza słowa ‘co ja do cholery robiłem z moim czasem przed posiadaniem dziecka?! I jakim cudem w ogóle narzekałem na jego brak?!’ To bardzo prawdziwe, ale mi chodzi troszkę o coś innego. Uważam, że dobra organizacja i współpraca z partnerem zapewnią nam chociaż trochę wolnego czasu dla samych siebie, ale… sposób w jaki go wykorzystamy już nigdy nie będzie taki sam jak kiedyś! Mówię o takim notorycznym braku czasu na ‘głupie przyjemności’, a właściwie świadoma z nich rezygnacja, na rzecz zrobienia czegoś bardziej pożytecznego (nuda!). Po prostu będąc rodzicem szkoda jest nam marnować życie na rzeczy, które były kiedyś dla nas codziennością. Takie na przykład całodniowe oglądanie seriali w łóżku! Ochhh jak ja czasem tęsknię za tamtym okresem! Teraz owszem,  też oglądam, ale bardziej z odskoku – gdzieś pomiędzy rozwieszaniem prania a wkładaniem brudnych naczyń do zmywarki. Nie mówię, że gdy zostajesz rodzicem to wszystkie Twoje zachcianki idą w kąt i liczy się tylko i wyłącznie dziecko! Chodzi mi o to, że stając się rodzicami tracimy bezpowrotnie dużą część takiej swojej beztroski i młodzieńczego szaleństwa.

Już nie jestem szefową!

Kiedy kobieta rodzi dziecko z osoby niezależnej i odpowiedzialnej tylko i wyłącznie za siebie, staje się jednostką podporządkowaną potrzebom nowego członka rodziny. To narzekanie mam na wieczne picie zimnej kawy staje się nagle czymś normalnym, bo zawsze dziecko stoi na pierwszym miejscu. Ja zawsze byłam typem takiej trochę rządzicielki – lubiłam jak było po mojemu, tak jak coś sobie zaplanowałam i wymyśliłam… A planowanie dni z maluchem u boku…no cóż, musisz przywyknąć do tego, że od tej pory to dziecko jest szefem, nie Ty…trochę boli, co?:-)

Inni wiedza lepiej

Przez całą ciążę czytasz wszystkie możliwe książki i publikacje na tematy rodzicielstwa, robisz wywiady środowiskowe z dzieciatymi znajomymi, wypytujesz mamę jak to jest, więc czujesz się przygotowana, przynajmniej teoretycznie. Wiadomo, że początki bywają trudne i wiele z tych suchych teorii jest weryfikowanych przez życie, ale podczas każdego spaceru nagle okazuje się, że wszystkie sąsiadki, dalsze znajome a nawet obce osoby na ulicy są Twoimi najlepszymi i najważniejszymi doradcami w sprawie wychowywania Twojego dziecka. Ty masz do gadania tyle co nic, musisz w ciemno słuchać ich cennych rad, i broń Boże nie możesz podważyć ich opinii, a nawet wchodzić w jakiekolwiek dyskusje! Okazuję się, że wszyscy wiedzą lepiej, a Ty nie wiesz nic:-)

Nigdy nie dogodzisz

Z dzieckiem czasem jest ciężko, ale bez niego jeszcze gorzej! Czasami czujesz się mega przemęczona tym rodzinnym ‘kieratem’ i zwyczajnie brak Ci sił, więc pakujesz  w walizke siebie i męża i uciekacie na romantyczny weekend, tylko we dwoje. Jest super przyjemnie, wreszcie macie czas tylko dla samych siebie, ale choćbyś była najbardziej wyluzowaną mamuśką to i tak zawsze będziesz tęsknić i czuć w sercu coś w rodzaju pustki. I chociaż ta tęsknota jest taka bardziej pozytywna (wiesz, że każdemu w tym układzie taki krótki wyjazd wyjdzie na dobre, a dziecko jest pod świetną opieką np. Dziadków) ale i tak czujesz, że czegoś Ci na tym wyjeździe brakuje – matce nie dogodzisz!

ciemne strony macierzynstwa