Bangkok, miasto kontrastów, i to jakie! To metropolia zdecydowanie jedyna w swoim rodzaju. Z jednej strony ruchliwe ulice, na których wszelakie pojazdy śmigają nam przed oczami, a z drugiej mnóstwo mieszkańców prowadzących spokojne życie w bocznych uliczkach (sprzedając jedzenie lub prowadząc swoje małe biznesy). Smog spalin zmiksowany z ukropem aż duszą człowieka, a płynąc rzeką lub spacerując w parku – powietrze wydaje się być czystym jak łza! Piękne, luksusowe wieżowce i hotele, a tuż obok brudne chatki, wyglądające jakby lada chwila miały się rozpaść. Nowoczesne budynki czasem wyglądające jak z Matrixa, a w okolicy każdego z nich – tradycyjne domki duchów (dla Tajów to miejsca w których przebywają duchy, o których przychylność trzeba zabiegać składając ofiary, w celu zapewnienia sobie pomyślności w życiu).
Pyszne uliczne jedzenie za grosze, wiecznie uśmiechnięci ludzie oraz tyle kolorów i zapachów w jednym miejscu – to jest coś! Zero jakichkolwiek zasad higieny, nie wspominając nawet o braku bezpieczeństwa na drogach. Pomimo, że jest tam dosyć brudno, a bieda ‚wygląda’ zza każdego zakamarka, miejscowi wydają się być bardzo szczęśliwi! W Bangkoku spędziliśmy tylko kilka dni, aby ‚dojść do siebie’ po dość wyczerpujących lotach, ale to wytarczyło żeby zrobił na nas ogromnie pozytywne wrażenie!